Zbliżając się od strony wschodniej, w miejscu gdzie trasa kolejowa Tarnowskie Góry - Opole w okolicach Kielczy napotyka płynącą w kierunku zachodnim Małą Panew, rozciągają się z północnej strony rzeki rozległe lasy, podczas gdy po stronie południowej w kierunku Strzelec Opolskich ubogie tereny są dość rzadko zaludnione.
Przeważająca część ludności posługuje się gwarą śląską. Wydaje się, iż reformacja i kontrreformacja nie dosięgły tego obszaru a o skromną i mało wymagająca ludność troszczy się Kościół Katolicki.
Teren wokół Zawadzkiego, późniejszej miejscowości hutniczej nad Małą Panwią, spełniał w początkowym okresie rozwoju przemysłu stalowego trzy podstawowe warunki. Znajdowały się tu znaczące ilości rudy łąkowej, z której przy skromnych wymaganiach można było wytapiać żelazo. Las oferował obfitość opału zarówno do bezpośredniego spalenia jak i do zwęglania w mielerzach. A po trzecie Mała Panew dostarczała użytecznej energii wodnej.
Najstarszą miejscowością przemysłową w okolicy są Żędowice, gdzie w roku 1752 po długiej przerwie znów uruchomiono hutę żelaza.
W roku 1761 panowanie na ogromnym obszarze wokół późniejszego Zawadzkiego objął Hrabia Philipp Colonna. Wzorem Fryderyka Wielkiego, którego imieniem nazwano Chorzów, na Górnym Śląsku założył cały szereg zakładów hutniczych , wokół których utworzyły się później małe osiedla. Pozostały one do dziś, nawet jeśli w międzyczasie został zamknięty zakład. W roku 1780 powstała huta Colonna, późniejsze Kolonowskie. Kolejne huty i miejscowości to: Kowalowskie (1783), Fosowskie (1790) oraz Brzyniczka (1790). Kontynuacją tych założeń było powstanie w roku 1819 Renardshütte.
W roku1836 pełnomocnik generalny Franz von Zawadzky utworzył zakład w Zawadzkim. Postać tę przypomina pomnik znajdujący się na rynku a przedstawiający popiersie na kamiennym cokole chronione żeliwnym baldachimem.
Wyżej wymienione obiekty przemysłowe znalazły wśród rodzimej ludności użyteczną i przychylnie nastawioną siłę roboczą. Jednak kadra kierownicza i pracownicy wykwalifikowani musieli zostać sprowadzeni
z terenów niemieckich, gdzie już od dawna funkcjonował przemysł hutniczy. Przybyli oni z Westfalii, z Nadrenii i z Harcu. Wielu z nich było ewangelikami. W ten sposób młody przemysł poniekąd jako produkt uboczny stworzył ewangelicką diasporę w rejonie Zawadzkiego.
Niezamożna parafia - do roku 1872
Objęcie opieką duszpasterską rejonu Zawadzkiego długo kazało na siebie czekać, ponieważ również w przygranicznych okręgach dopiero zaczynały się tworzyć ewangelickie parafie.
W roku 1768 Ozimek otrzymuje kaznodzieję zakładowego. Tym samym zaczyna się tam tworzyć parafia, do której należy też Kolonowskie wraz z otaczającymi je małymi miejscowościami. Wprawdzie odległość wynosi jedynie 10 km, jednak drogi prowadzące najczęściej przez las, są w złym stanie . Zwykle trzeba je też przemierzać pieszo, gdyż częste korzystanie z wozu konnego jest zbyt kosztowne. Praca duszpasterska była więc pełna poświęcenia.
W roku 1818 duszpasterz zakładowy w Ozimku, Richter złożył wniosek o przejście na emeryturę. Tymczasowe zastępstwo przejął superintendent Holenz z Czepielowic koło Brzegu. Sprowadzano też księży z Opola, Kup, Krapkowic i Skorogoszczy. Kto pokusi się o odnalezienie tych miejscowości na mapie i uzmysłowi sobie wielkość obszarów leśnych na naszych terenach, ten potrafi sobie wyobrazić w jak wielkim wyizolowaniu i oddaleniu żyli ewangelicy w Kolonowskim.
Opieka Kościoła nad tym całym wielkim obszarem zgodnie z planem poprawiała się. W roku 1821 Ozimek otrzymał ewangelicki kościół. Ewangelicy w Strzelcach Opolskich swój własny Dom Boży otrzymali w roku 1826 a w osobie księdza Moebiusa również swojego pierwszego duszpasterza. Kolonowskie zostaje teraz włączone do parafii strzeleckiej. Odległość pomiędzy obydwoma miejscowościami wynosi w linii prostej 17 km.
Prawdopodobnie pod koniec roku 1832 w Kolonowskim odbywa się pierwsze ewangelickie nabożeństwo. Dziesięć lat później w pewnym sprawozdaniu możemy przeczytać: "W Strzelcach Opolskich w czasie 6 do 7 niedziel (w roku) nabożeństwa nie odbywają się ze względu na to, iż zobowiązany jest jechać do oddalonego o 2,5 mili Kolonowskiego aby w tamtejszej katolickiej szkole odprawiać nabożeństwa i udzielać komunii." Dopiero od dnia 6 marca 1853 roku również w zakładzie w Zawadzkim rozpoczęto odprawianie nabożeństw filialnych. Odbywały się one w pewnej wytwornej kancelarii, która w tygodniu funkcjonowała zgodnie z przeznaczeniem, natomiast dla celów niedzielnego nabożeństwa każdorazowo musiała być odpowiednio przygotowana. Ów lokal przekazywany był na ten cel całkowicie nieodpłatnie i w sposób ugodowy.
Katolicka szkoła powszechna w Kolonowskiem prowadziła wówczas zajęcia w języku polskim. Aby odsunąć swoje dzieci od tego środowiska, rodzice niewielkiej garstki niemieckich a zarazem ewangelickich dzieci postanawiają utworzyć ewangelicką szkołę rodzinną. Zobowiązanie do uczestnictwa w tym przedsięwzięciu trwało nie tylko na okres uczęszczania do szkoły własnych dzieci, lecz na stałe. Pierwszy nauczyciel nazywał się Kittel. Pierwszej lekcji udzielił 1 maja 1846 roku. Jako obiekt szkolny służyło pomieszczenie na piętrze gospody. Każdego roku można było spotkać w tej związkowej szkole również niewielką liczbę niemieckich dzieci katolickich. Liczba uczniów wynosiła najczęściej około 40. Aż do roku 1887 szkoła ta była ostoją małej mniejszościowej parafii.
Interesującym wydaje się być list, w którym nauczyciel Kittel otrzymuje wskazówki dot. jego wyjazdu do Kolonowskiego. Z połączenia kolejowego mógł korzystać jedynie do Opola. Dalsze 5 km drogi mógł przebyć pojazdem jednokonnym. Mógł jednak też skorzystać z pojazdu pocztowego aż do Ozimka, a tylko ostatni odcinek drogi przebyć jakimś innym pojazdem. Część przywiezionych rzeczy mógł pozostawić w Opolu a zostałyby one dowiezione później wozem żelaznym, który kursował stale na trasie Kolonowskie - Opole.
25 grudnia ewangelickie nabożeństwo zostaje przeniesione do siedziby szkoły związkowej, która już od kilku lat znajduje się w budynku zarządu huty. Nie odbyło się to zupełnie dobrowolnie. To raczej ksiądz katolicki ze Staniszczy Wielkich polecił pewnego dnia nie udostępniać więcej uczestnikom nabożeństw pomieszczeń katolickiej szkoły. Zapewne z tego też powodu poczucie społeczności ewangelików umocniło się. Pisze o tym w roku 1856 wikariusz Petran ze Strzelec Opolskich: " Kolonowskie jest właśnie tą placówką, do której jeżdżę najchętniej, pomimo, że jest najbardziej oddalone, a droga tam prowadząca nie należy do najlepszych. Ewangelicy z tamtego rejonu z małymi tylko wyjątkami regularnie uczęszczają na nabożeństwa, a wielu z nich życzyłoby sobie zapewne, by odbywały się one częściej. (...) Odczuwa się tam atmosferę prawdziwej społeczności."
Pomimo dobrych chęci opieka duszpasterska ze Strzelec Opolskich nie wystarczała. Wydawało się , iż jej sprawowanie przez znajdujący się bliżej i bardziej dostępny Ozimek byłoby łatwiejsze do przeprowadzenia. Dlatego też po szczegółowych konsultacjach, z końcem roku 1861 Kolonowskie przeniesiono do parafii Ozimek.
W przedstawionym tutaj okresie czasu sytuacja małej ewangelickiej mniejszości w Zawadzkim przedstawiała się mniej korzystnie. W nielicznych nabożeństwach w ciągu roku uczestniczyła mała liczba wiernych. Liczne małżeństwa mieszane zdominowane były przez stronę katolicką. Próba stworzenia podobnej szkoły związkowej nie powiodła się i została zaniechana. Z tego względu dzieci ewangelickie uczęszczały do katolickiej szkoły powszechnej a lekcje religii prowadzone były jedynie dodatkowo przez ewangelickiego nauczyciela z Kolonowskiego.
Począwszy od roku 1856 zakład w Zawadzkim zaczyna przeżywać swój rozkwit.
Dzięki wybudowaniu linii kolejowej Wrocław - Kluczbork - Fosowskie - Tarnowskie Góry -
Bytom, zakład uzyskuje dostęp do transportu kolejowego. Jednocześnie huta silnie się rozbudowuje. A ponieważ w owym czasie tracą na znaczeniu małe zakłady hutnicze w Kolonowskiem i okolicy, Zawadzkie staje się miejscowością dominującą na naszym terenie. W związku z tym rośnie też liczba ewangelickich członków parafii, podczas gdy w Kolonowskiem rosnące bezrobocie będące skutkiem zamykania zakładów hutniczych prowadzi do emigracji, szczególnie wśród rodzin niemieckich. W niebezpieczeństwie znalazła się szkoła związkowa. Pomimo to prowadzona jest dzielnie dalej.
Parafia uprzywilejowana - do roku 1914
Rok 1872 może być uważany za przełom historyczny. W tym roku władze kościelne potwierdzają, że ewangelicy w Zawadzkim nie mogą w zadowalający sposób być obsługiwani przez duchownych ze Strzelec Opolskich. Przyłączenie do Ozimka nie byłoby
wiele korzystniejsze. Dlatego też do Zawadzkiego oddelegowano samodzielnego wikariusza księdza Struhla. Przejmuje on jednocześnie opiekę nad Kolonowskim, jednak główny nacisk położony jest na Zawadzkie. Ludność katolicka należała wówczas do parafii Kielcza. Widocznie jako osoba niepożądana wikariusz Struhl został z Zawadzkiego odprawiony. Nie lepiej poszło też jego dwom następcom, którymi byli Rollfs i Dietrich Thebesius. Wszyscy trzej niemile wspominają swoją służbę w Zawadzkim. Mimo, iż właśnie tutaj byłaby konieczna planowa praca kościelna nie można jej było kontynuować, gdyż konsystorz miał do dyspozycji zbyt małą liczbę wikariuszy. Tak też z dniem 31 grudnia 1875 roku Zawadzkie przestaje być parafią wikarialną. Wraca więc do stanu z roku 1872 z tą tylko różnicą, że teraz brak opieki duszpasterskiej jest dotkliwiej odczuwany niż wtedy.
Wielkie posiadłości wokół Zawadzkiego wielokrotnie zmieniały swoich w przeciągu wieków swoich właścicieli. Dla ewangelików z Zawadzkiego i Kolonowskiego istotnym był fakt, iż tuż po roku 1880 książę Stolberg-Wernigerode nabył obszary leśne na wschodzie okręgu strzeleckiego. W gospodarowaniu swoimi dobrami kładł on nacisk na świadome ewangelickie zarządzanie. Przyniosło to w konsekwencji znaczący przyrost ewangelickich leśniczych i urzędników. Istotniejsze było, iż w owym czasie zaczynały następować zmiany wizerunku niemieckiego wschodu. Zwiększa się zainteresowanie opinii publicznej jego problemami. Na obszarach granicznych dąży się do umocnienia niemieckości. W kościele katolickim zupełnie otwarcie zaczynają się spotykać ludzie pochodzenia polskiego i niemieckiego. Ksiądz katolicki z Kielczy w roku 1895 i latach następnych uprawiał propagandę na rzecz Polski. Gdy 2 września 1895 roku Niemcy w okolicach Ozimka obchodzili święto zwycięstwa pod Sedanem, po drugiej stronie rzeki ksiądz z Kielczy prowadził swoich ludzi, którzy głośno śpiewali: "Jeszcze Polska nie zginęła !"
Natomiast rząd niemiecki wiedział, że w parafiach ewangelickich ma do czynienia ze świadomymi swej tożsamości Niemcami. W jego interesie leżało więc wzmacnianie mniejszościowych parafii ewangelickich na terenach przygranicznych. Stąd też pruskie ministerstwo stara się o lepszą opiekę duchową nad ewangelikami na tym terenie. Tym samym również parafii w Zawadzkim udzielił się przypływ energii, której sama nie była w stanie z siebie wykrzesać.
Do utworzenia w przeciągu 8 lat samodzielnej parafii Zawadzkie przyczyniły się następujące czynniki. 1 sierpnia 1884 roku swoje stanowisko w Zawadzkim objął wikariusz Paulisch. On dał początek opiece duszpasterskiej Kościoła, która trwała nieprzerwanie do roku 1945. W Zawadzkim zastał 163 ewangelików, w Kolonowskim 142. Poza tym dalsze 67 osób w Krupskim Młynie i miejscowościach wokół Kielczy , które do tej pory były bardziej związane z kościołem w Lublińcu. W tym czasie w Zawadzkim do trzyklasowej szkoły katolickiej uczęszcza 40 dzieci ewangelickich. Lekcje religii prowadzone są w środy i soboty przez nauczyciela ze szkoły w Kolonowskim. Zrozumiałe jest więc, że pojawia się tutaj (nie po raz pierwszy) życzenie posiadania własnej ewangelickiej szkoły. Na razie nie może ono być oczywiście spełnione.
Tymczasem społeczności ewangelickiej w Kolonowskim udało się osiągnąć, że ich szkoła rodzinna, do której obecnie uczęszczało 60 dzieci, dzięki współpracy władz Kościoła i rządu została z dniem 1 maja 1885 przekształcona w samodzielną ewangelicką placówkę szkolną.
Ponieważ problem szkół miał na terenach granicznych szczególne znaczenie, nie wystarczało rozwiązanie przyjęte w Kolonowskim ani niestabilne warunki w Zawadzkim. W obu miejscowościach dochodzi w roku 1887 do budowy samodzielnych ewangelickich szkół powszechnych. Obie szkoły w zamierzeniach miały być szkołami jednoklasowymi. Pomimo zapewne znacznie mniejszej liczby uczniów urządzono klasy na 80 uczniów, po pierwsze dlatego, że spodziewano się wzrostu liczebności parafii ewangelickiej, po drugie - by móc wykorzystać to pomieszczenie również w celu odprawiania nabożeństw. Uroczystego poświęcenia ewangelickiej szkoły powszechnej w Zawadzkim dokonał w pierwszych dniach listopada 1887 radca Konsystorza z Opola - Geisler. Teraz więc już obie części parafii otrzymały solidny punkt oparcia. Dzieci miały odtąd zapewnioną doskonałą opiekę, ustabilizowała się sprawa nabożeństw.
Latem roku 1887 okazało się, że w Zawadzkim pojawił się ktoś, komu sprawa ewangelickiego kościoła tak bardzo leży na sercu, że gotów jest jej poświęcić wszystkie swoje siły. Człowiekiem tym był leśniczy Gutt. Marzył on o domu modlitwy dla ewangelików, chciał też pomóc w jego stworzeniu. W tym celu utworzono specjalny komitet. Złożono dobrze umotywowane wnioski i prowadzono rozmowy. Równocześnie wzrosły też aspiracje. Teraz myślano już o kościółku. Wikariusz miał zostać ordynowany i tym samym otrzymać upoważnienie do prowadzenia czynności urzędowych. Konsystorz we Wrocławiu bardzo przychylnie ustosunkował się do tych życzeń. Zarząd huty w Zawadzkim wyraził gotowość oddania do dyspozycji odpowiedniej działki pod budowę kościoła. Zaś obydwie dotąd uczestniczące w sprawie parafie Ozimek i Strzelce Opolskie w odpowiedzi na wcześniejsze zapytanie wyrażają gotowość oddania części swoich parafii - Kolonowskiego i Zawadzkiego.
4 kwietnia 1889 Konsystorz z Wrocławia wystosował do Rady Głównej Kościoła w Berlinie prośbę o wydanie zezwolenia na utworzenie parafii w Zawadzkim. W uzasadnieniu czytamy: "Sądzimy, iż Zawadzkie, posiadając znaczne zaplecze przemysłowe, które jak zdążyliśmy się upewnić, wskazuje na dalszy rozwój miejscowości ,jest ważnym czynnikiem wspierania niemieckich tradycji i języka a umocnienie instytucji kościelnych uważamy za konieczne w celu zatrzymania niemieckiej ludności wyznania ewangelickiego."
1 czerwca 1889 parafia w Zawadzkim rozpoczęła funkcjonowanie w nowej strukturze i obejmowała odtąd 37 placówek. Następcami wikariusza Paulischa byli księża Roye, Schmidt i Tusche a 1.10.1889 stanowisko w Zawadzkim objął ordynowany wikariusz Siegel. Tym samym rozpoczyna się samodzielność parafii.
Jednocześnie znacznie do przodu posunęły się parafialne plany budowy. Pieniądze potrzebne do zrealizowania tego zamierzenia musiały być przez parafię, nie posiadającą własnych środków, wyproszone. Znaczące środki przekazał na ten cel miejscowy przemysł. Duża pomoc nadeszła ze strony Bratniej Pomocy im. Gustawa Adolfa. Władze Kościoła przyznały także znaczne środki. Decydujące znaczenie miał jednak dar królewski w wysokości 19 000 marek.
W roku 1892 rozpoczęła się w Zawadzkim budowa skromnego domu parafialnego, którego istnienie w miejscowych warunkach uznano za niezbędne. Został on przekazany parafianom i oddany do użytku 3 lipca 1893 roku. Dom modlitwy w rzeczywistości jednak stał się kościołem posiadającym nawet wieżę, do której 2 dzwony ufundował registrator Kunze. Poświęcenia kościoła dokonał generalny superintendent z Wrocławia D. Erdmann w dniu 20 września 1894 roku.
Dopóki w tej młodej jeszcze parafii służbę pełnili wikariusze, nie mogło być mowy o ciągłości pracy, gdyż pomimo dużego wysiłku z ich strony praca ta ciągle była przerywana przez nieuniknioną zmianę wikariuszy. Z tego też względu władze Kościoła postanowiły ogłosić wakans na stanowisko proboszcza parafii w Zawadzkim. Odbyły się tradycyjne próbne kazania i 24 kwietnia 1892 nastąpiły wybory proboszcza. W ich wyniku 1 sierpnia 1892 na stanowisko proboszcza został powołany wikariusz Schepky z Gliwic. 14 sierpnia tegoż roku został on uroczyście wprowadzony przez superintendenta Geislera z Opola w urząd pierwszego proboszcza parafii. Kazanie wygłosił w oparciu o tekst z 2 Kor. 4, 5-8.
Uporawszy się z tak rozległymi zadaniami jak budowa domu parafialnego i kościoła pastor Schepky opuścił Zawadzkie w dniu 30 września 1895 roku a administrowanie parafia przejął wikariusz pomocniczy Kob. Gdy po 2 miesiącach odbyły się wybory proboszcza został nim wybrany jednogłośnie a uroczyste wprowadzenie w urząd odbyło się 2 lutego 1896 roku. Niestety już po kilku latach dały o sobie znać problemy zdrowotne księdza, które zmusiły go do ograniczenia się do całkowicie niezbędnych obowiązków. Pomimo to mógł on piastować swój urząd do 1. 10. 1919.
W roku 1910 parafia otrzymała z Najwyższego Funduszu Dyspozycyjnego dotację w postaci kapitału w wysokości 18 000 marek, od którego odsetki przeznaczone były na utrzymania parafii. To finansowe wsparcie jest jeszcze jednym dowodem na to, że ewangelicy na terenach granicznych byli traktowani wyjątkowo.
1 lipca 1910 roku większa część książęcych posiadłości Stolbergów w obrębie parafii przeszła poprzez sprzedaż w ręce hrabiów Thiele - Winckler.
Spis ludności z 1 grudnia 1910 roku zamiast oczekiwanego wzrostu ukazał spadek liczby ewangelików do 457 osób. Równolegle nie nastąpił również - jak się spodziewano, znaczący rozwój zakładów w Zawadzkim. Liczba ludności ewangelickiej obejmowała 5% ogólnej liczby mieszkańców Zawadzkiego.
I Wojna Światowa
W roku 1914 parafia ewangelicka w Zawadzkim to 3 ważne punkty. Centrum stanowiło Zawadzkie z kościołem, domem parafialnym i hutą. Na zachód leży Kolonowskie z ważnym węzłem kolejowym, Fosowskim. We wschodniej części parafii natomiast leży Krupski Młyn, gdzie znajdowała się wytwórnia materiałów wybuchowych Lignose AG. Każdy z tych trzech punktów odczuł wpływy I wojny światowej.
Najwcześniej w zawirowania wojny wciągnięte zostało Fosowskie, gdyż tędy przejeżdżały niezliczone wojskowe pociągi do Lublińca i Herbów. Nasilenie ruchu co prawda zmniejszyło się po kilku miesiącach, jednakże przez cały okres wojny tutejsi kolejarze byli maksymalnie obciążeni pracą. Żaden z nich nie został powołany do walki z bronią w ręku.
Produkcja zakładu w Zawadzkim została natychmiast przestawiona na potrzeby wojska. Przede wszystkim wytwarzano polowe szyny kolejowe i lawety. Zakład zyskał nowe oblicze dzięki licznym przebudowom i rozbudowie. Również tutaj nie było mowy o powołaniu kogokolwiek z pracowników do walki na froncie.
Największych zmian dokonała wojna w Krupskim Młynie.
(...)
W roku 1929 w przedsionku kościoła umieszczono a następnie poświęcono tablicę pamiątkową ku czci poległych, wykonaną misternie przez rzeźbiarza z Wrocławia Paula Schulza. Znajdują się na niej nazwiska 19 poległych i zaginionych z gminy Zawadzkie. Dla tak małej parafii liczącej raptem 450 dusz jest to duża liczba. Niemal wszyscy polegli nie przekroczyli 30 roku życia.
(...)
Powstania śląskie i podział Górnego Śląska
W latach po zakończeniu I wojny światowej również Zawadzkie ucierpiało z powodu powszechnego niedostatku. Brak miejsc pracy i spadek wartości pieniądza spowodował poczucie niepewności i większe zainteresowanie nowymi hasłami. Dodatkowe trudności sprawiało teraz niekorzystne położenie geograficzne Zawadzkiego. Zalety jakich dostarczało początkowo drewno opałowe i energia wodna straciły swą wartość, ponieważ teraz potrzebny był węgiel kamienny i elektryczność. Potrzebne do produkcji żelazo musiało być dostarczane przy użyciu drogich środków transportu. Powstała fatalna sytuacja pozostawania na peryferiach. Jeżeli zakład miał istnieć i przynosić dochody, to tylko poprzez niezmiernie niskie płace. Większość pracowników żyła wyjątkowo skromnie, nie doszło więc do znaczących protestów z ich strony. Jednak problemy społeczne nabrały o wiele większego znaczenia niż kiedyś, także w obrębie parafii ewangelickiej.
(...)
W sierpniu 1919 wybuchło pierwsze powstanie śląskie. W Zawadzkim nie doszło do rozlewu krwi. Jednak powstanie było niczym sygnał do samowolnych aktów przemocy. W następnych latach przybrało na sile kłusownictwo. Powtarzały się zabójstwa. Na publicznych leśnych drogach dochodziło do napadów i ograbiania pojedynczych osób. Na drodze z Zawadzkiego do Kolonowskiego doszło do zastrzelenia robotnika. Sprawców nigdy nie wykryto.
(...)
Należałoby tu zanotować ważne zmiany jakie zaszły na stanowisku proboszcza w Zawadzkim. Niedługo po zakończeniu wojny ksiądz Kob poczuł się zmuszony do złożenia wniosku o przejście na emeryturę. Przeszedł w stan spoczynku 1 października 1919 roku. Do pomocy przydzielono mu wikariusza Peschke. Od 1 października 1919 parafią w Zawadzkim administrował wikariusz Heidenreich. 1 grudnia 1919 jego miejsce zajął wikariusz Schepky, syn pierwszego proboszcza w Zawadzkim. Jego kandydaturę na to wolne stanowisko zaproponował konsystorz z Wrocławia. Nie pojawił się żaden sprzeciw, wobec tego 25 stycznia 1920 roku nastąpiło uroczyste wprowadzenie w urząd proboszcza, którego dokonał kaznodzieja dworski superintendent Suchner z Pokoju.
25 marca 1920 po raz pierwszy w parafii w Zawadzkim odbyło się wieczorne spotkanie rodzin, które połączyło wszystkie części parafii. Wielu uświadomiło sobie wówczas, ilu członków liczy sobie parafia a dla wielu mieszkających na odludziu to spotkanie było prawdziwą otuchą.
Już w roku 1920 w Krupskim Młynie regularnie odbywały się godziny biblijne - zawsze pomiędzy odbywającymi się tutaj raz na trzy tygodnie nabożeństwami. Często proboszcz musiał później nocować w zakładowym domu gościnnym. Jeżeli jednak zaprzęg konny przywoził go wieczorem na dworzec w Kielczy, wówczas woźnicy musiał towarzyszyć człowiek z bronią. Owe godziny biblijne, które poprzedzone były zawsze odwiedzinami u parafian, były teraz potrzebne jak nigdy dotąd.
Na niedzielę 20 marca 1921 przewidziano plebiscyt, który miał rozstrzygnąć, czy Górny Śląsk jako całość odtąd należeć będzie do Niemiec czy do Polski. Niczym alarm próbny było drugie powstanie śląskie, które wybuchło 25 sierpnia 1920. Nad terenem parafii Zawadzkie przeszło ono tylko jak ciemna chmura, nie odznaczając się jednak żadnymi szczególnymi wydarzeniami. Niemcy nie mieli wątpliwości, iż tym powstaniem Polacy zyskali sobie przychylność francuskich okupantów.
Chociaż Niemcy czuli się tutaj coraz bardziej opuszczeni i zdani wyłącznie na siebie, to okres plebiscytu przyniósł im radosne dni i dodał otuchy. Ponieważ wszyscy urodzeni na Górnym Śląsku mieli prawo do głosowania, specjalnymi pociągami przybywali oni z terenu całych Niemiec na Śląsk. Przygotowano im serdeczne powitanie. Iluż krewnych i przyjaciół spotkało się wówczas po wieloletniej rozłące! Osamotnionym Górnoślązakom dodało to wiele otuchy. Wielu z przybywających, pochodzących z rodzin urzędniczych bądź inżynierskich od czasu wczesnej młodości nie widziało Górnego Śląska. Przeżywali oni teraz historyczną chwilę.
Zbór ewangelicki w Zawadzkim przeżywał napływ siły i uszczęśliwienia. W dniu plebiscytu uroczyste nabożeństwa odbyły się w Kolonowskim i Zawadzkim. Kazanie wygłoszono na podstawie tekstu z księgi Jeremiasza 32, 38-41: " I będą moim ludem, a Ja będę ich Bogiem ."
Nabożeństwo konfirmacyjne, które zazwyczaj odbywało się w tę niedzielę odbyło się wcześniej.
Wyniki plebiscytu w obrębie gminy Zawadzkie uwidoczniły niekorzystną sytuację w jakiej znajdowała się tu ewangelicka mniejszość. O ile w centrum przemysłowym Górnego Śląska , a zwłaszcza w miastach, trzy czwarte głosów oddano na Niemcy, to w obrębie Zawadzkiego Polska otrzymała 1150 głosów a Niemcy jedynie 778. Polacy nocą głośnym krzykiem powitali wyniki plebiscytu. Końcowe wyniki głosowania wyglądały inaczej. 3/5 wszystkich głosów oddano na Niemcy, 2/5 na Polskę. Tym samym jednoznacznie zdecydowano o pozostaniu w obrębie Niemiec.
Historyczny przełom rozpoczął się 3 maja 1921 roku wraz z wybuchem trzeciego powstania śląskiego, które zupełnie zaskoczyło Niemców. Mosty kolejowe na Odrze pod Opolem i Krapkowicami były strzeżone przez wojsko francuskie. Pomimo to Polakom udało się obydwa mosty wysadzić w powietrze. W Zawadzkim miejscowi powstańcy także dopuścili się aktów przemocy. Kila osób, które znane były jako działacze niemieccy, było maltretowanych i deportowanych. Kilku niemieckich mężczyzn w ostatniej chwili opuściło teren objęty powstaniem. Zakłady w Zawadzkim produkowały w tym czasie czołgi dla powstańców. Szczególnie dotknięta była ewangelicka szkoła w Kolonowskim, ponieważ szukano w niej rzekomo znajdującej się tam skrytki na broń, która w rzeczywistości nie istniała.
Pastor Schepky znajdował się wówczas poza parafia, udał się wcześniej w prywatną podróż. Stąd też w czasie powstania nie odbywały się nabożeństwa. Z wdzięcznością przyjęto więc zwiastowanie ewangelii w dzień apostoła Piotra i Pawła, kiedy to rozeszła się wieść o zakończeniu powstania i wszystko mogło powrócić do normy. W szkole w Kolonowskim oczywiście musiały wpierw zostać usunięte największe szkody, zanim mogło się tam odbyć nabożeństwo.
Jeszcze jeden raz ewangelicka parafia w Zawadzkim znalazła się w niebezpieczeństwie. W przeciwieństwie do wyników plebiscytu władze okupacyjne zdecydowały, że najbardziej wartościowa pod względem gospodarczym część Górnego Śląska ma być przyłączona do terytorium Polski. Pierwszy projekt tego podziału przewidywał taki przebieg granicy, że Zawadzkie z Kielczą i Krupskim Młynem miało się znaleźć po stronie polskiej, zaś Kolonowskie i należące do niego wioski, po stronie niemieckiej. Łasce Bożej możemy zawdzięczać fakt, iż po negocjacjach prowadzonych przez zupełnie inne grupy zainteresowanych, ostatecznie granica przebiegała tak, że parafia pozostała niepodzielona. Mniej szczęścia miała sąsiednia - teraz już polska parafia ewangelicka w Lublińcu. Granica pozbawiła ją kilku miejscowości leżących w okolicach Zawadzkiego. Pomimo iż nie zmieniono ich przynależności do parafii, ewangelicy z tych miejscowości odtąd zaczęli uczęszczać na nabożeństwa do Zawadzkiego.
Po ostatecznych ustaleniach podział Górnego Śląska dla części pozostającej po stronie niemieckiej wszedł w życie 8 lipca 1922 roku poprzez przekazanie władzy w ręce niemieckie. Gdy po krótkiej uroczystości, jaka miała miejsce tego dnia, na budynek Urzędu Gminy wciągnięto niemiecką flagę, rozbrzmiały dzwony obydwu kościołów a towarzyszył im dźwięk zakładowej syreny. Z troską myślano o braciach pozostających na wschodzie Górnego Śląska. W następnych dniach małe oddziały Reichswery odwiedzały większe miejscowości Górnego Śląska. W Zawadzkim miało to miejsce 13 lipca 1922 roku. Z tej okazji w obydwu kościołach odbyły się uroczyste nabożeństwa. Tak więc po niemieckiej stronie Górnego Śląska przeminął okres polskich prześladowań.
Dla ewangelickich mieszkańców jeszcze raz nadeszły burzliwe tygodnie, gdy padło hasło: Śląsk dla Ślązaków! Pochodziło ono ze zdecydowanie katolickich kręgów. Jego urzeczywistnienie oderwałoby niemiecki Górny Śląsk od Niemiec. Znalazłby się on wówczas w izolacji i prawdopodobnie zdany byłby nie tylko na katolicką ale i polską żądzę władzy. Gdy jednak 3 września taką możliwość poddano pod głosowanie w referendum, spotkała się ona ze zdecydowanym sprzeciwem.
Rozwój Kościoła - do roku 1931
Zbór ewangelicki w Zawadzkim przetrwał niebezpieczne zawirowania śląskiej historii bez większych strat. Znalazł się teraz na spokojnych wodach wśród otaczających go niemieckich Ślązaków. Teraz należało na nowo uporządkować stan parafii i odbudować zdrowe życie parafialne.
Istotnej zmianie uległ stan personalny parafii. Duża liczba rodzin kolejarzy i robotników
przeprowadziła się w ostatniej chwili na teren parafii, aby uniknąć pozostawania pod rzędami polskimi. Należało pomóc im zaaklimatyzować się w nowych warunkach. Do tego dochodziły wytyczne niemieckich władz odnośnie nowej granicy. Na nowo urządzono punkty celne. Specjalnie przeszkoleni urzędnicy policji zostali zatrudnieni do strzeżenia granicy. Wybudowano domy mieszkalne dla urzędników. Część rodzin, przybyłych tutaj w ten sposób, była ewangelicka. Wynikiem podziału Górnego Śląska był wzrost liczby parafian Zawadzkiego do 800 w roku 1923. Taki wzrost zarówno dla Zawadzkiego jak i Krupskiego Młyna nie był żadnym problemem. Natomiast w Kolonowskim już wkrótce sala lekcyjna ewangelickiej szkoły okazała się zbyt mała. Łącznie z otaczającymi miejscowościami było tutaj już 270 ewangelików. Przy ich dużej pobożności zazwyczaj na nabożeństwach panował tłok trudny do zniesienia. Pragnienie posiadania własnego pomieszczenia kościelnego powstało samo z siebie. Jednak trzeźwo oceniając sytuację trzeba było stwierdzić, iż nie miało ono widoków na powodzenie.
Dzień 2 listopada 1926 roku kiedy to w Opolu odbywał się konwent księży przyniósł jednak iskrę nadziei, dzięki której Kolonowskie zostało obdarzone dobrodziejstwem posiadania własnego kościółka. W czasie konwentu superintendent von Dobschütz odczytał pismo otrzymane z Konsystorza w którym czytamy: " Wydział Reichstagu d/s Wschodu omawiając tzw. Program Natychmiastowej Pomocy dla Wschodu przewiduje kwotę 2 800 000 RM na potrzeby Kościoła". Suma ta w pierwszym rzędzie ma posłużyć do możliwie najszybszego wyposażenia w budynki kościelne części parafii pozostałych po przeprowadzeniu granicy. Już odłożono na bok w/w pismo, jako nie dotyczące okręgu Opola, gdy pastor Schepky zrozumiał, że tutaj właśnie istnieje możliwość wybudowania kościoła w Kolonowskim.
Najpierw należało znaleźć i nabyć plac budowy, który mógłby też być cmentarzem. Aby zapobiec jakimkolwiek sprzeciwom ze strony katolików ,wszelkie negocjacje prowadzono pod kątem nabycia cmentarza, który oczywiście był konieczny, ponieważ naszych zmarłych chowano w części już mocno zapełnionego cmentarza katolickiego w Staniszczach Wielkich. Działkę odpowiadającą wszystkim oczekiwaniom zakupiono pod koniec grudnia 1927 roku za cenę 373,65 RM od Związku Górnośląskich Hut.
Wniosek o przydział z programu pomocy wystosowano i starannie umotywowano najszybciej jak to było możliwe. Radca rządowy i budowlany Reck z Opola uprzejmie pomógł w realizacji naszych planów. Wykonany później projekt jest jego autorstwa.
Niestety możliwości sfinansowania projektu wyglądały przygnębiająco. W oczekiwaniu na uzyskanie 5000 RM z programu pomocy, przy kosztorysie wstępnym opiewającym na sumę 45 000 RM, pozostawały jeszcze bez pokrycia tak duże kwoty, że nadzieje na posiadanie własnego kościółka zmalały. Konsystorz we Wrocławiu odmówił udzielenia znaczących subwencji, ponieważ po inflacji sam dysponował jedynie małymi sumami, które musiały być przeznaczone na jeszcze bardziej potrzebne cele.
To był Boży cud, gdy 21 marca 1927 nadeszła wiadomość o przyznaniu parafii Zawadzkie ze środków Programu Natychmiastowej Pomocy kwoty 60 000 RM z przeznaczeniem na budowę kościoła w Kolonowskim. Państwo uznało wspieranie pracy kościelnej obydwu wyznań na terenach granicznych za zadanie priorytetowe. Stąd też Kolonowskie otrzymało kościół.
(...)
Widząc, że konieczny proces rozbudowy parafii został niejako zakończony, ksiądz Schepky uznał za słuszne przejęcie innego stanowiska i 1 lipca 1931 opuścił Zawadzkie zostając proboszczem pomocniczym parafii Biały Kamień koło Wałbrzycha.
Czasy rządów Hitlera i II wojna światowa
Wbrew oczekiwaniom nie ogłoszono natychmiast wakansu na wolne stanowisko proboszcza, lecz pozostawiono je do zarządzania przez wikariuszy. Ten stan rzeczy przeciągał się przez 8 lat. W międzyczasie rozpoczął się okres rządów Hitlera, kiedy to podwójnie potrzebne było stałe kierowanie parafią i kiedy to obsadzenie wolnego stanowiska było jeszcze trudniejsze. Jednak ten długi okres czasu nie oznaczał dla parafii uwstecznienia. Nie dopuściło do tego własne bardzo prężne życie parafialne zboru.
Pierwszym wikariuszem był należący do bratniej parafii ksiądz Hahn, którego w roku 1932 zastąpił ksiądz Rosenblatt. To właśnie on przeżył wkroczenie Niemieckich Chrześcijan, do których przyłączyła się też część parafian. Powstałe w ten sposób wewnętrzne rozdarcie parafii uwidoczniło się w wyborach kościelnych latem 1933 roku i dotknęło całe życie parafialne. Im bardziej stanowczo ksiądz Rosenblatt szedł swoją drogą, tym spotykał się z większym sprzeciwem. Czasowo wstrzymano mu wypłatę pensji. Gdy podobnie do innych braci Kościoła Wyznającego chciał odczytać na nabożeństwie tekst Deklaracji Barmeńskiej został aresztowany wraz z innymi pastorami w marcu 1935 roku w Opolu.
Od roku 1936 w Zawadzkim administrował ksiądz Hanow. Udało mu się dla dobra parafii zaprowadzić w niej bardziej uregulowane stosunki. Został jednak oddelegowany do seminarium duchownego w Wittenberdze, chociaż parafianie chętnie zatrzymaliby go u siebie. Ostatnim wikariuszem był ksiądz Hischer. W roku 1939 stanowisko proboszcza w Zawadzkim objął ksiądz Michalowski.
Należałoby tutaj nadmienić, iż po objęciu władzy przez Hitlera uznano za słuszne zastępowanie wszystkich polsko brzmiących nazw przez nazwy niemieckie. Zawadzkie (Zawadzki) stało się Andreashütte a Kolonowskie (Colonnowska) i Fosowskie (Vossowska) odpowiednio Grafenweiler i Vosswalde.
Odkąd proboszczem został ksiądz Michalowski, nie zdarzyły się już żadne akcje skierowane przeciwko Kościołowi. Przyczynił się do tego przede wszystkim wybuch wojny. Jednak parafia odczuła inne niekorzystne skutki wojny. Do wojska powołano kantora Nitsche. Również pastor Michalowski został wcielony do armii. Tym samym Zawadzkie znów zostało skazane na zupełnie niewystarczające zastępstwa sąsiednich probostw w Ozimku i Strzelcach Opolskich. Ogromne znaczenie miał fakt, że dyrektor fabryki w Fosowskim - Knodt z wielkim zaangażowaniem dbał o potrzeby parafii . Miejscowy proboszcz Michalowski mógł więc trzy razy do roku uzyskać dłuższy urlop by odwiedzić swoja parafię. Była to duża pomoc.
Po tym jak ksiądz Michalowski zrozumiał sens rządów Hitlera i odmówił współpracy, został latem 1944 r. przeniesiony do kompanii karnej na Pomorze a następnie wysłany do walki z partyzantami na Wschodzie. Tam zachorował na dyfteryt i zmarł w grudniu 1944 r. w lazarecie w Brünn. 17 stycznia 1945 r. w jego parafii Zawadzkie odbyło się żałobne nabożeństwo, w czasie którego słychać już było odgłosy zbliżającej się rosyjskiej artylerii. Następnego dnia żona pastora wraz z córeczką opuściła plebanię. Dołączyła do innych uciekających na Zachód. Wiosną 1945 r. obie zginęły podczas ataku lotniczego w Nordhausen. Tym samym zakończyła się historia ewangelickiego probostwa w Zawadzkim.
Kościoły ewangelickie w Zawadzkim i Kolonowskim nie zostały zniszczone. Po zakończeniu wojny w miejscowościach należących do parafii pozostało bardzo niewielu ewangelickich
Niemców. Do tego doszło kilku Polaków wyznania ewangelickiego. Katolicki ksiądz ze Staniszczy Wielkich postarał się o to, by kościół ewangelicki w Kolonowskim, pomimo tego, że jest rzadko używany, pozostał jednak w rękach ewangelików.